Sunday, July 19, 2015

"Patrząc na małą Umi, bawiącą się beztrosko w ogródku, zobaczyłam siebie przed laty. Małego brzdąca, śmiało buszującego wśród malinowych krzewów. 
Dorosłam, zmieniłam się, wyemigrowałam, a wieś? A wieś pozostała. Kawałek przyrody, oaza, nasza mała radość..."



Nikogo nie zaskoczę mówiąc o wielkich miastach, betonowych ulicach, czy wiecznie zapracowanych, znurzonych codziennością ludziach. Taki mamy świat, tak zorganizowaliśmy swoją planetę. Ale nigdy nie przestanę przywoływać każdego człowieka do powrotu. Powrotu? Tak, do powrotu, przynajmniej na chwilę. Człowiek od poczatku dziejów żył w harmonii z naturą. Codziennie spacerował wśród zieleni, pijąc czytsą wodę prosto ze źródeł. Potem o naszej przyrodzie zapomnieliśmy. Ba! Zniszczyliśmy są. Przyszły miasta, maszyny, wieżowce, komputery i cały ten hałas. 

Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ja koniecznie muszę brać urlop u mojej stolicy. Chociaż uwielbiam Tajpej, wielką, tętniącą życiem metropolię, nie mogę tutaj zbyt długi przebywać. Inaczej zwariuję. Muszę wyjechać zanim trucizna współczesnej cywilizacji mnie wypali od środka. Wyjechać do przyrody.

Więc gdzie jest najlepiej? Oczywiście na wsi!
Czyste powietrze, zero stresu, świerze warzywa, zerwane prosto z ogórdka i wspomnienie dzieciństwa. I zapewniam was, Polska wieś nie różni się niczym od Tajwańskiej. Może tylko fauną i florą... Tak więc, przygotowałam kilka zdjęć naszej uroczej, spokojnej wsi. 

Ślimak (wielkości dłoni) 

Fruczak gołabek - połączenie mola i koliberka

Tajwańska odmiana drzewa liczi - smocze oko

Pierwsza rzecz, którą zobaczyła po przebudzeniu. Dwie jaszczórki mówią mi "pora wstawać!" 

Pola lotosowe

Lotos

Co robić na wsi bez internetu? Obierać liczi tajwańskie. Oto moja rodzina!

Palma papajowa

Młode pola ryżowe


Categories:

0 comments:

Post a Comment